czwartek, 19 kwietnia 2018

Część 1 Przejść przez próg uległości


Wydawałoby się, że to dzień jak każdy inny. Ludzie w pociągu spali lub patrzyli w telefony. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, bo i w sumie skąd mieli wiedzieć gdzie i po co jadę. Miałem ze sobą tylko to co na sobie, dokumenty, telefon i paczkę chusteczek higienicznych, a w torbie laptopa, z którego pracowałem. Jechałem do kobiety, która dla mnie była całym światem. Od kilku miesięcy moje myśli ciągle do nie powracały. Zakręciła mi w głowie, mimo tego, że jeszcze Jej nie widziałem na żywo, choć wspólnie przegadaliśmy już wiele godzin na różnych czatach czy komunikatorach.
Nie przeszkadzało mi, że jest ode mnie starsza, choć w innym przypadku uznałbym to za spory problem. Problemem nie była też odległość. Właśnie jechałem do Niej pociągiem i mieliśmy razem zamieszkać. Wszystko już ustaliliśmy przez telefon. Rzuciłem dotychczasowe życie, zostawiłem znajomych i rodzinę i wsiadłem w pociąg. Wytłumaczyłem się, że muszę pojechać na szkolenie dwu tygodniowe. Na tak długo się umówiliśmy. Na początek, a potem… może przejdę jeszcze jakieś szkolenie, albo na stałe tam zamieszkam? Nie miałem żadnych wątpliwości. Kilka miesięcy temu nikt by mnie nie namówił na taki wyjazd. Ona zawładnęła moim umysłem. Wszystkie moje myśli zmierzały do Niej. Teraz ja postanowiłem podążyć za nimi. Cała nasza relacja miała na celu przygotowanie mnie do tego momentu. Do oddania się pod całkowitą władzę mojej Pani. Dobrze wiedziała od samego początku jak ma to osiągnąć. Jak zwykle cierpliwość i systematyczność pokazały, że można osiągnąć każdy cel. Czułem się jak skała wydrążona przez wodę, to Ona nadała mi kształt, usystematyzowała moje myśli, przestawiła hierarchię wartości.
            Patrzyłem przez okno na uciekający krajobraz, na domy, bloki i drzewa, które zostawiam za sobą. Droga, którą przemierzałem pierwszy raz wydawała się taka znajoma i piękna. Czułem narastające napięcie, jakby Ona już wyciągała po mnie swoje dłonie. Przyciągała mnie jak magnes, działała na każdy zmysł, choć do tej pory przecież nawet nie mogłem Jej dotknąć. Byłem gotów spełnić każdy Jej rozkaz, żeby była szczęśliwa. Tak, właśnie jechałem do swojej Pani, Królowej i Władczyni. Teraz siedząc w pociągu myślałem o tym, jak piękne będą kolejne dni, gdy będę mógł służyć mojej Pani. Oddać Jej nie tylko swój umysł, ale i ciało. Czułem, że zmierzam we właściwym kierunku. Za oknem uciekały kolejne domy, drzewa i pola.
            Mijaliśmy kolejne stacje, a ja w coraz większym napięciu czekałem, aż pociąg zatrzyma się na tej jednej stacji. Zastanawiałem się nad tym co wiem o mojej Pani. Znałem Jej imię, wiedziałem jak wygląda, ile ma lat i gdzie mieszka. Po tak długiej znajomości wirtualnej byłem już świadomy tego, jak mam się przy niej zachować, jak się do Niej odnosić, czym sprawić Jej największą radość. Co jednak, jeśli to wszystko to kłamstwo? Dopuściłem na chwilę do głowy taką myśl, ale szybko ją wyrzuciłem. Wierzyłem w każde słowo mojej Pani, gdyby powiedziała mi, że ziemia jest płaska, to jutro wyruszyłbym dla Niej w podróż i szukał miejsca, gdzie kończy się wszystko, a pozostaje tylko bezkresna pustka.
            Przeglądałem jeszcze zdjęcia pokoju, w którym miałem zamieszkać. Był w kształcie prostokąta, około 10m na 6m. Podłoga wyłożona była parkietem. Z lewej strony przy krótszej ścianie było biurko przy, którym miałem pracować. Mój komputer mieli przywieźć jeszcze przed moim przyjazdem. Na zdjęciach było puste. Miejsca na blacie było sporo. Laptop, komputer, zdjęcie mojej Pani. To ostatnie było na razie marzeniem. Chciałem o to zapytać już wcześniej, ale uznałem, że to zbyt śmiała prośba i aby zasłużyć na to muszę dokładnie wykonywać polecenie mojej Pani. Nad biurkiem ze ściany wystawał okrągły zamknięty uchwyt, na którym wisiał około metrowy łańcuch z dwoma karabinkami, oba zapięte były na uchwycie. Przy biurku stało krzesło o stalowej konstrukcji, obite skórą. Masa pasków, klamer i złożoność konstrukcji działały na wyobraźnię i pozwalały zgadywać jak wiele zastosowań ma to krzesło. Po jednym zdjęciu nie sposób było tego odgadnąć. Wiedziałem tylko, że nie będzie mi służyć tylko do pracy. Na drugiej ścianie były kolejne uchwyty do, których można było mocować karabinki. W kącie z lewej strony w głębi pomieszczenia stał kozioł, skórzany, opatrzony paskami i klamrami. Oczami wyobraźni widziałem jak Pani mnie do niego przywiązuje i zaczyna swoją ulubioną zabawę. Do tej pory biłem się tylko sam na wyraźny rozkaz Pani, wszystko nagrywałem, a potem codziennie robiłem zdjęcia bitych miejsc, by Pani mogła zobaczyć efekt naszego dzieła, czasami utrzymujący się nawet dwa tygodnie. Nie lubiłem bólu, ale Pani kochała spanking, a ja kochałem Panią, tym bardziej, że ślady dawały Jej radość jeszcze przez długi czas, a nie powodowały bólu. Chwila mojego cierpienia i radość dla Pani na kilka dni. Byłem ciekaw jak mocno potrafi uderzyć. W to, że kilka razy będę przytulał się do tego kozła nie wątpiłem. Nie mogłem się doczekać. Z prawej strony stało łóżko. W tylnej ramie miało dyby, a z każdego narożnika wystawały metalowe słupy, które około 1,5m nad łóżkiem połączone były prostokątną ramą, z której wystawały haki do podwieszania. Moje domyślne miejsce do spania znajdowało się pod łóżkiem w klatce, na gołej podłodze. Wyobrażałem sobie jak Pani mnie tam zamyka i mój świat przesłaniają metalowe pręty, jak przypina moje nogi i ręce do ramy nad łóżkiem po czym zaczyna pieścić moje ciało i drażnić się z moją psychiką. Przed moją „sypialnią”, bliżej drzwi stała drewniana komoda zamykana na klucz. Jej zawartość znałem z opowiadań Pani. Były tam Jej wszystkie zabawki. Pejcze, baty, obroże, pasy, karabinki, łańcuchy, wibratory i masa innych rzeczy. Czemu tutaj? Ten pokój był tajemnicą, a ja wkrótce miałem stać się jego częścią. Czemu zamknięta? Żeby mnie nie kusiło do zabaw w samotności.
Nie dawno za przelane przeze mnie pieniądze Pani kupiła dla mnie nową obrożę i pas cnoty. Miałem je nosić zawsze w tym pokoju, a zdjąć mogła je tylko Pani. Oglądałem teraz zdjęcie jak leżą na biurku i czekają na mój przyjazd.
Myśląc o tym dostałem erekcji. Zawstydziłem się i nerwowo rozglądnąłem po współpasażerach. Nikt chyba nic nie zauważył. Mimo tego i tak czułem się nie swojo. Odłożyłem telefon do kieszeni i wyjrzałem jeszcze ostatni raz za okno. Pociąg wjechał już do miasta. Ludzie powoli zaczynali zbierać swoje bagaże, nie spieszyłem się, w końcu miałem tylko laptopa i kilka rzeczy niezbędnych do codziennej higieny. Wszystko mieściło się w jednej torbie.
Pociąg zatrzymał się na stacji, a ja niepewnym krokiem wszedłem na peron. Rozglądnąłem się chwilę. Włączyłem GPS w telefonie i ruszyłem pod wskazany adres. Nie spieszyłem się, najbliższe dwa tygodnie miałem spędzić w zamknięciu, chciałem jeszcze przez chwilę nacieszyć się pięknem świata. Mimo wszystko gdzieś podświadome chciałem już znaleźć się w zamknięciu, być własnością Pani. Byłem już teraz, ale chciałem zrobić kolejny krok. Pani napisała mi w którą stronę mam iść. Szedłem jak ćma do światła. Szukając szczęście zmierzałem na zatracenie. Może to właśnie jest szczęście? Trzeba się zgubić, żeby je znaleźć. Byłem pewny, że mam świetnego przewodnika, właśnie przechodziłem przez próg, za którym wszystko miało już być inaczej. Ktoś mógłby powiedzieć, że kończy się dla mnie wolność, ale moja wolność wypływała z uległości. Byłem wolny i tak się czułem dopiero wtedy gdy Pani batem lub pejczem zdejmowała ze mnie wszystkie problemy. Byłem wolny gdy byłem Jej. Moja wolność płynęła z całkowitego oddania się drugiej osobie, zapomnienia o świecie i skupienia wszystkich swoich myśli na Pani. Od dziś miało już tak być.
Wolny! Jestem wolny!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz