wtorek, 3 kwietnia 2018

Poczucie "przywiązania"

               
Za każdym razem po rozmowie z Panią miałem mokre slipy. Miała w sobie coś co niesamowicie mnie podniecało. Chyba właśnie tego szuka i potrzebuje każdy uległy. Nie chodzi o osobę, ale o więź którą się z nią tworzy. Tego brakowało mi przez cały ten czas, gdy byłem bezpańskim psem.
Niedawno Pani przypomniała mi jak to jest mieć związane jądra, dawno tego już nie robiłem i niemal zapomniałem jakie to uczucie. Kończąc wczoraj rozmowę z Panią powiedziałem Jej jak bardzo to mi się podobało.
-Dobra, jutro będziesz wiązał, a teraz idź spać! – napisała w odpowiedzi. Nie dyskutowałem. Pożegnałem się i poszedłem spać.
Byłem mocno podniecony, już teraz nie mogłem się doczekać jutrzejszego wieczoru. Wiedziałem, że będę musiał czekać dłużej niż zwykle, bo Pani będzie dopiero późnym wieczorem.
Miałem erekcję. Leżąc na plecach mój penis wyraźnie zaznaczał swoją obecność pod kołdrą. Próbował wyjść na zewnątrz jak przebiśniegi na wiosnę. Położyłem się na boku i zacząłem myśleć o Pani. Czy każe mi tylko związać jądra, czy może wymyśli coś jeszcze? Myślałem o tym, czy zażyczy sobie, żebym to zadanie udokumentował na blogu? Czy ja tego chciałem? Chyba tak, ale jakie to w ogóle ma znaczenie?
Ręka odruchowo powędrowała mi na penisa i zacząłem się masturbować. Trochę się zapomniałem. Teraz od kilku dni nie byłem bezpańskim psem i nie mogłem się zadowalać kiedy chciałem. Powstrzymałem się i zacząłem się zastanawiać jak długo już nie miałem orgazmu. To były już prawie dwa tygodnie odkąd ostatni raz doszedłem. Mało? Może. Mi wydawało się, że minęło znacznie więcej czasu. Wcześniej orgazm miałem niemal codziennie, a teraz nie oglądałem nawet porno. Wczoraj Pani zabroniła mi się nawet dotykać bez Jej zgody. Właśnie sobie uświadomiłem, że przed chwilą złamałem ten zakaz. Przełknąłem ślinę.
Starałem się uspokoić myśli i zasnąć. W końcu się udało.
Rano obudziłem się nie wyspany. Zacząłem od sprawdzenia telefonu. Czy nie mam jakiejś nowej wiadomości od Pani. Nie było nic. Wstałem, zjadłem śniadanie i się przebrałem. Po czym poszedłem jeszcze się zdrzemnąć. Musiałem być wypoczęty jeśli miałem dziś przydać się Pani do czegoś. Obudziłem się przed południem. Trochę bardziej rześki niż wcześniej.
Zjadłem obiad i wypiłem kawę. Ciągle sprawdzałem telefon, ale nie było nic nowego. Czułem zniecierpliwienie. Chciałem, żeby ten czas płynął szybciej. Wskazówka ciągle jednak tak samo monotonnie odmierzała kolejne sekundy. Próbowałem zabić czas grając w cokolwiek, ale co chwilę przypominała mi się Pani i łapałem się z telefonem w ręce. Cisza. Wziąłem się za pisanie opowiadania, może tak szybciej zleci czas. Wcale nie pomogło. Co chwilę zerkałem na zegarek i nie mogłem się doczekać spotkania z Panią.
Zwykle pojawia się o 22, ale wczoraj pisała, że będzie później, gdy w końcu usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości, serce zaczęło mi bić szybciej. Zaraz wszystko miało stać się jasne.
Pani szybko przeszła do rzeczy i kazała mi związać sobie jajka dodając przy tym:
-Stęskniłeś się za tym, nie?
-Nawet bardzo – potwierdziłem z ochotą. Cały dzień usychałem z tęsknoty za Panią i za tym co mi każe zrobić.
-Związuj i zdjęcie – zabrałem się za wykonywanie polecenia. Do wiązania użyłem gumy do skakania. Kto nie grał w tę grę? Teraz miała przydać się inaczej. Ostrożnie obwiązałem nią jądra pierwszy raz. Zacisnąłem gumę, a gdy uznałem, że jest wystarczająco mocno naciągnięta zacząłem okręcać ją dalej wokoło jąder. Czułem jak puchną, jak moszna się napina próbując pomieścić uciekające jądra. Zrobiłem zdjęcie i wysłałem Pani. Czułem jak krew pulsuje w moich jądrach, które stały się twarde, gdy przypadkiem dotknąłem jednego udem przekonałem się jak twarde są. Zaskoczyło mnie to, nigdy do tej pory tak mocno ich nie wiązałem. Były bardzo mocno napięte. Czułem jakby guma ciągle się na nich zaciskała. Byłem coraz bardziej podniecony i miałem coraz większą ochotę sobie zwalić. Zwalczyłem tą pokusę i przeczytałem kolejną wiadomość od Pani.
-Masz w domu klamerki do bielizny? Tak z sześć sztuk.
-Musiałbym wziąć z tarasu – odpowiedziałem zachodząc w głowę po co też mogą one być potrzebne, spojrzałem na jądra. Czyżby Pani chciała, żebym je jeszcze spiął spinaczami? Trochę przerażała mnie ta myśl. Przecież tam nie było już miejsca! Miałem zacisnąć je jeszcze bardziej? Sześcioma spinaczami chyba musiałbym spinać jądra, bo na mosznie zdawało się, że już nie ma miejsca.
-Idź po nie.
Idąc na taras zapytałem jeszcze czy mogę się dowiedzieć po co one będą.
-Dowiesz się jak wrócisz z nimi – dostałem w odpowiedzi. Wychodziło na to, że będę się musiał przyzwyczaić, że Pani lubi trzymać mnie w niepewności. Podniecenie narastało. Po drodze na taras cały czas miałem erekcję, mój penis mocno się zarysowywał i podnosił luźną pidżamę. Wziąłem sześć sztuk spinaczy i wróciłem dalej wykonywać Pani polecenia. Gdy znów się rozebrałem widok moich jąder mnie przeraził. Były sine i mocno odcinały się od koloru ud. Jakby nie należały do mnie. Zdałem sobie sprawę z tego jak trafne było to spostrzeżenie. Teraz przecież należały do Pani, to Ona o nich decydowała. Ja tylko byłem katem, który wykonywał wyrok, a ten wkrótce zapadł.
-Załóż dwa na sutki i na jajka cztery sztuki – zacząłem panikować, znów spojrzałem na swoje jądra. Były coraz bardziej sine. Spróbowałem palcem naciągnąć mosznę, żeby udało się zapiąć klamerki. Powoli się udawało. Jądra bolały coraz bardziej, a naciągnięta pod naciskiem spinaczy moszna piekła coraz bardziej. Ból narastał dość szybko. Bałem się jak to się skończy, zapinając ostatniego spinacza trzęsły mi się nogi z emocji i bólu. Dłonie zaczynały mi się trząść. Zapiąłem spinacze na sutki, ból który spowodowały nie miał teraz żadnego znaczenia. Wszystko koncentrowało się w moim kroku, tam schowały się wszystkie moje pragnienia i obawy.
-Teraz strzel gumką pięć razy – jaką gumką? Za bardzo byłem skupiony na bólu, że zapomniałem o tym, że do wiązania użyłem gumy. Nie potrzebnie przedłużałem własną torturę, coraz ciężej było mi się skupić. Nie chciałem już pytać Pani czy mam to nagrać, chciałem to zrobić, ale czas płynął nieubłagalnie, moje jądra błagały o litość. Przy czwartym strzale spadł jeden ze spinaczy. Bolało. Każde uderzenie gumki o napięte jądra odczuwałem jakbym dostał batem. Cieszyłem się, że na pomysł z gumką Pani nie miała zbyt wiele czasu, żeby go dopracować i nie kazała mi wziąć recepturki do wykonania tego zadania, bo bólu wywołanego trzaskiem recepturek o jądra w takim stanie bym nie zniósł, a guma, którą związane miałem jądra był mniej elastyczna, poza tym uderzenia nie trafiały czysto, bo guma zawsze chciała wrócić na mosznę zamiast trzaskać w moje jądra. Czas dłużył się niemiłosiernie, nie miałem pojęcia ile to wszystko trwało. Gdy już ostrzelałem swoje jądra przyszła nowa wiadomość.
-Dobra, ściągaj i spinacze i gumkę – przyjąłem to z taką radością jak więzień skazany na śmierć, który właśnie usłyszał ułaskawienie. Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Nigdy wcześniej tak szybko nie rozwiązywałem węzłów jak dziś. Przeszedłem kurs przyśpieszony. Motywacja była dobra. Przyszła kolejna wiadomość.
-Chętnie zabawiłabym się jeszcze… – pierwsza część wiadomości zmroziła mi krew w żyłach – ale nie chcę ci czegoś tam uszkodzić – kamień z serca. Koniec. Rozwiązane jądra odcinały się od koloru ciała jeszcze wyraźniej niż wcześniej.
Według historii rozmowy z Panią było to szesnaście minut, aż wierzyć się nie chce, że w tak krótkim czasie można wywołać tak silne emocje. Klamerki na sutkach Pani chciała, żeby zostały.
Okrakiem idąc wróciłem do pokoju, pisząc dalej z Panią leżałem na łóżku mając cały czas szeroko rozłożone nogi. Jądra luźno opadały na prześcieradło. Ciągle pulsowały bólem, co chwilę sprawdzałem czy wszystko z nimi w porządku. Wracał im normalny kolor. Podczas gdy ból w kroczu malał, ból sutków narastał. Spinacze robiły swoje. Pisałem z Panią ustalając co wrzucić na bloga, miałem kilka pytań. Pani nie tylko na nie odpowiedziała, ale wysłała mi nawet swoje zdjęcie. Jeżeli cały ten dzień miał doprowadzić do tego właśnie moment, to powiem wam, że zrobiłbym to jeszcze raz. Nie pytałem, czy to miała być forma nagrody, za dziś, ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Miałem swój artefakt.
Spinacze z sutków zdjąłem niemal po godzinie gdy ból zdawał się już nieznośny. Może dlatego, że cały czas na spinacze naciskała kołdra i powoli zsuwały się z sutków. Rozmasowałem każdego sutka z osobna z trudem powstrzymując się przed wydawaniem jakichkolwiek pomruków.
Jest 2:42. Właśnie kończę pisać tę dokumentację, jądra ciągle bolą. Masowanie sutków nadal przypomina mi o spinaczach, a podrażniony żołądź ciągle daje o sobie znać, powodując ciarki na moim ciele, za każdym razem gdy styka się lub pociera o jakiś materiał. Wszystko dlatego, że w międzyczasie robiłem zdjęcie do kolejnego opowiadania i musiałem wysmarować żołędzia pastą.
Wszystko mi przypomina, że jestem niewolnikiem mojej Pani. Długo mi jeszcze będzie przypominać…
Rano ciągle czułem, że żołądź i sutki są ciągle podrażnione. Rozmasowywanie ich nadal powodowało lekki ból. Czasem czułem jakby uszczypnięcie. Przynajmniej jądra wróciły do normy i jakby zapomniały o tym co wczoraj je spotkało. Ja jednak ciągle miałem w głowie te wszystkie emocje, ból, strach, podniecenie, a potem ulga.
Ot takie echa uległości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz