Gdy tego
dnia wróciłem do domu, miałem jedną nieodczytaną wiadomość mailową. Jak na
złość nie mogłem jej załadować. Internet coś nawalał. Poddenerwowany chodziłem
po mieszkaniu, nie mogłem znaleźć miejsca dla siebie. Ciągle nie przyzwyczaiłem
się do pasa cnoty, na który teraz byłem skazany. Z każdym krokiem mnie uwierał,
sprawiał, że nie czułem się komfortowo, w dodatku miałem wrażenie,
że cały czas go widać przez moje spodenki, a odgłos kłódki lekko uderzającej o
metalowy pas słyszy każda osoba w promieniu dwudziestu metrów. Całą drogę do
domu czułem zawstydzenie i dyskomfort z tym związany. Związany, to dobre słowo.
Cały czułem się związany. Byłem daleko od mojej Pani, a czułem jej obecność w
każdym moim ruchu. No i jeszcze ta pasta i przeklęty tampon w moim tyłku.
Coraz
bardziej się niecierpliwiłem, chciałem już wiedzieć co znajduje się w tej
wiadomości. Spróbowałem znowu ją otworzyć. Tym razem się udało… chyba. Dostałem
pustego maila? W polu temat wpisane było „Czysty kundel”. Doskonale wiedziałem
jaką „czystość” moja Pani miała na myśli.
Odświeżyłem
stronę. Nic się nie zmieniło. Postanowiłem odpisać.
-Nie
wyświetla mi się treść maila od Pani. Czy może mi go Pani wysłać jeszcze raz?
Znów
czekanie, chodzenie bez celu po mieszkaniu, narastające napięcie i podniecenie,
czułem, że zaraz mi stanie. Czy to będzie bolało w pasie cnoty? Postanowiłem
pomyśleć o czymś nieprzyjemnym, nie chciałem się przekonywać teraz. Czekałem.
Balem się przemyć penisa i wyjąć intruza z odbytu bez zgody Pani. Usłyszałem
odgłos przychodzącego maila. Pobiegłem do laptopa. Od mojej Pani. Otworzyłem.
„Czysty kundel”. A w treści: „Czysty kundel codziennie ma się meldować swojej
Pani”. Co to znaczy? Co właściwie mam zrobić? Zastanawiałem się co powinien
zrobić, nie chciałem zawieźć Pani. Odpisałem:
-Melduje
się czysty kundel.
Kolejne
pięć minut bezcelowego włóczenia się po mieszkaniu. Kolejne pytania. Czy na
pewno o to chodziło? Co zrobię, jak moja Pani już nie odpisze? Znów ten
upragniony odgłos. Kolejny bieg. Jak pies po rzuconego kija. Aportuję
wiadomości od mojej Pani.
-Nie
tak kundlu. Nagraj film. Nago i na kolanach, a za karę, że się nie domyśliłeś.
Kupisz dwie małe świeczki zapachowe, zapalisz i cierpliwie poczekasz aż cały
wosk się w nich stopi. Potem nagrasz film. Chcę na nim widzieć palące się
świecie, a potem ciebie kundlu i twoja jaja tonące w wosku. Potem nagrasz
właściwy filmik. Gdy wszystko wykonasz jak należy pozwolę Ci przemyć żołędzia i
wyjąć tampon.
Przełknąłem
ślinę. Droga przyjdzie mi zapłacić za działanie bez większego zastanowienia.
Już żałowałem.
Poszedłem
do sklepu kupić świece, całą drogę myślałem o wosku na moich jądrach. Nie
mogłem już sobie pozwolić na błąd. Musiałem zrobić wszystko jak należy.
Po
powrocie do mieszkania od razu przygotowałem kamerę i zapaliłem świece.
Uklęknąłem nago między nimi i patrzyłem jak mozolnie płomień topi wosk.
Patrzyłem w ogień ze świadomością, że to co pozostawi będą musiały przyjąć moje
jądra. Czas dłużył się w nieskończoność. W dziwny sposób myśl o tej torturze
mnie podniecała. Poczułem jak nabrzmiewający penis natrafia na przeszkodę w
postaci pasa cnoty. Nie bolało tak bardzo jak myślałem. Ot, jakby ktoś ścisnął
mi penisa, uczucie podobne do tego, gdy penis stawał w zbyt ciasnych slipach
lub w obcisłych spodniach, tyle że trudniej było mu znaleźć wolne miejsce. Miałem
świadomość, że na dłuższą metę, to nie będzie przyjemne. Poza tym moja Pani
pewnie nie byłaby zadowolona gdyby zobaczyła, że mam erekcję. Udało mi się ją
zwalczyć. Cały wosk w świeczkach już się przetopił. Włączyłem kamerę. Zaczęło
się. Oto moja chwila prawdy. Czy dam radę to wytrzymać?
Pora
przejść do rzeczy. Lewą ręką odchylam penisa. Prawą podnoszę pierwszą świeczkę,
powoli przechylam nad prawym jądrem. Najpierw zalewa mnie fala gorąca, dopiero
po niej przychodzi ból, moje jądra pamiętają jeszcze pokrzywy, które zrywałem
dla mojej Pani. Wosk przywraca wspomnienia. Nie wiem czy to bardziej piecze,
czy parzy. Czas nas drugą świeczkę, tym razem lewe jądro. Znów napływ gorąca.
Wosk zlewający się po jądrach i powoli twardniejący, rozlewająca się fala bólu.
Czuje jak twardnieje, jak przywiera do skóry i włosów łonowych. Moje jądra
wyglądają jak zbocze góry po lawinie.
Czas
nagrać właściwą treść. Splatam ręce za plecami. Zagryzając zęby i z grymasem
bólu na ustach melduję:
-Czysty
kundel jest do Pani dyspozycji.
Łza
popłynęła po moim policzku. Wyłączyłem kamerę. Powtarzałem sobie, że dałem
radę, że to tylko jedna łza. Czekałem. Właściwie było mi już wszystko jedno. Byłem
poniżony i zawstydzony. Chciałbym, żeby moja Pani tu była, ale Ona pewnie
właśnie patrzyła jak dla Niej oparzyłem swoje jądra. Może chociaż się
uśmiechnie. Ta myśl podniosła mnie na duchu.
Nie
wiem jak długo tak jeszcze klęczałem wpatrzony w swoje posklejane woskiem
jądra. Ciszę przerwał odgłos przychodzącej wiadomości. Na kolanach podszedłem
do laptopa. Nieśmiało ją otworzyłem, jakbym spodziewał się wyroku skazującego.
Zacząłem czytać klęcząc przy biurku.
Mam nadzieję, że to nauczy cię kundlu jak
należy meldować swojej Pani.
Żebyś sobie utrwalił zdobytą wiedzę, przez
najbliższe dwa tygodnie
będziesz meldował się nie tylko w dzień, ale
i w nocy.
Każdego dnia o innej godzinie.
Jeżeli wciągu 20 minut od wyznaczonej
godziny nie otrzymam meldunku.
To rano znów przygotujesz polewę na swoje
jądra.
Każdego dnia chcę też usłyszeć meldunek od
mojego maluszka.
Ile razy stanął, ile razy sikał, czy miał
poranną erekcję i jak długo trwała.
Oczekuję kolejnego meldunku o godzinie
czwartej.
Zanosiło
się na to, że sobie nie pośpię. Ale rozkaz jest rozkaz. Mam Panią, a to niesie
ze sobą wielką odpowiedzialność, o związek trzeba dbać, o taki szczególnie. Nie
wiem skąd wzięła się u mnie ta pewność, ale wiedziałem, że zrobię wszystko o co
Pani mnie poprosi. Wszystko, żeby było szczęśliwa. Z taką myślą łatwiej
przychodzi znosić mi ból.
Kolejne dni
mijały mi według określonego schematu. Wstawałem rano, pół godziny wcześniej
niż zwykle. Nagrywałem meldunek dla Pani. Spowiadałem się z tego ile razy
sikałem, ile razy i o której godzinie miałem erekcję i jak długo trwał poranny
wzwód. Uczucie wstydu powodowane tymi zwierzeniami powoli znikało z każdym
kolejnym meldunkiem. Posłuszeństwo i oddanie Pani powoli maskowały mój wstyd.
Oddawałem jej całego siebie. Stopniowo obdzierała mnie z intymności. Sięgała po
każdą jej część, stopniowo odsłaniając kurtynę, a wydawało mi się, że zabrała
to wszystko w momencie, w którym klęczałem nago przed moją Panią. To było jak
bitwa. W bitwie ginie najwięcej osób i leje się najwięcej krwi, ale dopiero
potem zaczyna się dobijanie rannych i gonienie uciekinierów. Właśnie umierały
resztki mojej intymności. Skrupulatnie śledzone i wyłapywane.
W ciągu
dnia notowałem każde wyjście do ubikacji i każdą erekcję. Od zawsze miałem przy
sobie notatnik, teraz też przypominał mi o pani. Każdy dzień tygodnia, a w
tabelce „s” gdy sikałem, „e” wraz z godziną, gdy miałem erekcję, a na początku
każdego dnia „d” plus czas, opisujące jak długo trwał poranny drąg. Czasem
przesiadywałem kilka minut na łóżku mierząc czas i czując ból spowodowany pasem
cnoty i erekcją ograniczoną przez pas.
Tego dnia
zanotowałem „d 2:37”. Złożyłem meldunek i właśnie robiłem sobie śniadanie. Gdy
usłyszałem odgłos przychodzącej wiadomości. Z bułką w ręce ruszyłem do pokoju.
Otworzyłem wiadomość.
Bądź dziś u mnie o 18.
Będę miała gościa.
Chciałabym, żebyście się poznali.
Kup po drodze prezerwatywę.
Nie spóźnij się kundlu.
Dwa
tygodnie od ostatniej wizyty mijały dopiero za dwa dni. Kim był ten tajemniczy
gość, którego wizyta sprawiła, że Pani chce się ze mną spotkać dzień wcześniej
niż to planowała? Miałem kupić prezerwatywę? Czyżby Pani chciała to ze mną
zrobić? Nie wierzyłem w to co właśnie przeczytałem. Już wiedziałem, że nie będę
mógł się skupić w pracy. Zamknąłem laptopa i wyszedłem z mieszkania.
Cały dzień
byłem roztrzęsiony i podniecony, musiałem zanotować więcej „e” niż to zwykle
robiłem. Po wyjściu z pracy wstąpiłem do sklepu i kupiłem prezerwatywę.
Pojechałem do domu. Nic nie jadłem. Nie mogłem. Pani czekała. Przebrałem się
tylko w świeżą koszulę, założyłem krawat i marynarkę, włożyłem prezerwatywę do
wewnętrznej kieszeni i pojechałem do mojej Pani.
Na
podjeździe stało nowe Porsche. Byłem zbyt zajęty myślą o spotkaniu, żeby
zaplątać sobie myśli taką błahostką. Zadzwoniłem. Drzwi były otwarte jak za
pierwszym razem. Wiedziałem co mam robić. Wszedłem. Zdjąłem marynarkę i
odwiesiłem na wieszak. Spodnie bieliznę i koszulę złożyłem przed sobą. Z
wieszaka zdjąłem obrożę i założyłem ją sobie na szyję. Wyjąłem prezerwatywę z
kieszeni marynarki. Zatrzasnąłem kłódkę. Zawiązałem oczy krawatem. Klęknąłem.
Stopy na zewnątrz. Nogi szeroko. Ręce na uda. Wewnętrzną częścią do góry.
Prezerwatywa nierozpakowana w prawej dłoni. Głowa opuszczona. Czekam na Panią.
Za drzwiami
słychać kroki… to nie moja Pani! Czyżby to miał być Jej gość? Bałem się. Drzwi
się otworzyły, ktoś, kimkolwiek był zamocował smycz do obroży. Wziął
prezerwatywę z mojej ręki i włożył mi ją do ust. Poczułem wręcz szarpnięcie.
Podążyłem za tym kimś do wnętrza domu. Zaprowadzono mnie do salonu, a
przynajmniej o ile dobrze zapamiętałem rozkład pomieszczeń. Usłyszałem kroki
mojej Pani. Wzięła smycz od tajemniczego gościa, który mnie tutaj
przyprowadził.
-Dziękuję –
powiedziała. Kim on był, że moja Pani mu dziękowała? – Widzę, że dotarł nasz
kundelek.
Nasz? Co to
znaczy? Przesłyszałem się? Pani wstała podeszła do mnie i rozwiązała mi krawat.
Moim oczom ukazała się sylwetka wysportowanego faceta. Starszego ode mnie o
około pięć lat. Widać było, że siłownia nie jest mu obca.
-Poznajcie
się. To mój chłopak. Dla ciebie kundlu chłopak twojej Pani. Czyli twój Pan.
Dziś trochę się podzielę z nim maluszkiem.
Byłem coraz
bardziej zmieszany i zawstydzony. Jak to? Nie jestem jedyny? W dodatku
klęczałem tu przed nim i przed moją Panią kompletnie nagi. Czułem jak kolejna
warstwa mojej intymności pęka jak szkło. Byłem dla niej nikim. Zabawką do
podzielenia się. Chciałem się sprzeciwić, ale coś wewnątrz mi nie pozwoliło. Ze
zdumienia nawet nie zauważyłem kiedy prezerwatywa wypadła mi z ust. On wstał i
podszedł do mnie. Rozpiął spodnie i wysunął ze slipów swojego penisa.
-Czekaliśmy
na ciebie. Teraz my się pobawimy, a ty będziesz nam usługiwał, ale najpierw
załóż swojemu Panu prezerwatywę, którą przyniosłeś – ten głos, za którym tak
bardzo tęskniłem jednocześnie sprawiał tyle bólu. Wszystkie moje złudzenia
prysły w jednej chwili. A więc po to była ta prezerwatywa. Chyba jeszcze nigdy
nikt mnie tak nie upokorzył. Podniosłem z ziemi prezerwatywę, rozpakowałem ją i
założyłem na penisa, który sterczał tuż przed moim nosem.
Przeszli do
pomieszczenia obok. Zostałem sam. Po chwili usłyszałem jęki mojej Pani i
rytmiczne uderzenia jego jąder o uda mojej Pani. Nie zamknęli drzwi. Miałem tu
klęczeć pełen wstydu i słuchać jak ten gość kocha się z moją Panią. Ciągle nie
mogłem myśleć o nim jak o Panu. Obrzydzała mnie jego obecność, ale nie mogłem
odmówić mojej Pani.
Gdy odgłosu
ucichły. Pojawili się w drzwiach. On jeszcze zapinał rozporek od spodni, a moja
Pani trzymała coś w ręce.
-Wróciliśmy
kundelku. Jedna rzecz trochę nam się zbrudziła i chciałabym, żebyś ją dla mnie
wyczyścił. Zrobisz to?
-Tak, moja
Pani – obydwoje się uśmiechnęli. Było w tym coś niepokojącego.
Pani
podeszła do mnie. Złapała mnie za podbródek i podniosła go do góry, tak, że
twarz miałem skierowaną do sufitu.
-Otwórz
usta – posłusznie wykonałem rozkaz i zanim zdałem sobie sprawę z tego co się
właściwie stało miałem w ustach prezerwatywę pełną spermy Pana, a On sam
zaciskał mi usta, żeby nie mógł jej wypluć.
-Wyliż ją
do czysta – może przyda się tobie.
Złapałem
się tej złudnej nadziei. Opór i tak był zbędny. Poczułem w ustach słonawo –
gorzkawy posmak spermy. Pan przestał kneblować mi usta dłonią. Lizałem
prezerwatywę jakby pokryta była najwspanialszym napojem. Przerażało mnie jak
szybko stawałem się pokornym kundlem.
W końcu
wyjąłem z ust niemalże czystą prezerwatywę. Pan wziął ją ode mnie i związał nią
moje jądra, a moja Pani w między czasie wetknęła mi w usta knebel. Był inny od
tych które do tej pory widziałem. Dostrzegałem rączkę wystającą z moich ust, a
na jej końcu nie dużą miskę. Tylko po co? Poczułem jak Pani wiąże mi knebel na
karku. Pociągnęła za smycz i poprowadziła mnie na taras. Pan szedł z mojej
lewej strony, Pani z prawej. Zatrzymaliśmy się na tarasie. Pan wyjął z kieszeni
paczkę papierosów, poczęstował Panią, po czym wyjął jednego dla siebie. Odpalił
najpierw Pani, a potem swojego. W tym momencie zrozumiałem co trzymam w ustach.
To popielniczka!
Stałem tak
między nimi. Pani co jakiś czas schylała się tylko po to, żeby dmuchnąć mi
dymem w twarz. Mówiła przy tym:
-Niech też
coś z tego ma – po czym wracała do swojego chłopaka. To było wszystko. Ten
krótki okres, gdy na mnie spoglądała. Gdy dmuchała dymem w moją twarz,
próbowałem nie mrugać, żeby nic nie mi nie umknęło. Cieszyłem się każdą chwilą,
w której widziałem moją Pani.
-Dziś przenocujesz
z nami. Przygotowaliśmy ci specjalne miejsce.
Specjalne?
Co to miało znaczyć?
Pani
podeszła do mnie i zdjęła knebel. Odłożyła go na stolik na tarasie.
-Wystaw
język kundlu – zrobiłem jak kazała.
Wolnym
ruchem zbliżyła już niemal wypalonego papierosa do moich ust. Domyślałem się co
chce zrobić i szybko schowałem język. Skarciła mnie wzrokiem. Czekała.
Wysunąłem go z powrotem, by moja Pani mogła wygasić swojego papierosa na moim
języku. Poczułem piekący ból. Po chwili i Pan zrobił to samo. Próbowałem usunąć
to co mam na języku, ale im bardziej próbowałem tym bardziej czułem popiół
między zębami, klejący się do języka, policzków i podniebienia. Próbowałem
wypluć. Usłyszałem śmiech dochodzący z za moich pleców i głos mojej Pani:
-Jak już
się wyplujesz to wejdź do środka.
Długo
trwało zanim uznałem, że pozbyłem się tego okropieństwa z ust. Zastałem Pana z
Panią w salonie. Oglądali coś w telewizorze. Kazali mi podejść. Pan podał mi
szklankę wody.
-Przepłucz
usta i przepij trochę – wziąłem szklankę niechętnie i nabrałem wody do ust.
Czułem, że tego mi trzeba. Przełknąłem wodę i wypiłem duszkiem resztę
zawartości szklanki. Wziął ode mnie pustą szklankę i podszedł do mnie. Rozpiął
rozporek i ze spodni wyskoczył mu penis. Trącił mnie nim w policzek. Spojrzałem
kątem oka na Panią. Kiwnęła głową. Zrozumiałem. Skoro moja Pani tego właśnie
chce to nie mam innego wyjścia.
Wziąłem
jego penisa do ust, a Pan powoli zaczął wykonywać rytmiczne ruchy. Poczułem jak
jego penis wypełnia moje usta, jak dotyka gardła. Wydawało mi się, że zaraz się
nim zakrztuszę, albo, że zwymiotuję, ale on doskonale wiedział co robi.
Zastanawiałem się czy to właśnie jest gwałt oralny. Jednocześnie nie chciałem
tego robić dla Pana i pragnąłem to zrobić, bo moja Pani tego chciała. Czułem
jak jajka Pana dotykają co chwilę mojej brody.
W końcu
doszedł w moich ustach. Wyjął penisa i spuścił mi się na twarz. Czułem jak
sperma ścieka mi po czole i kapie na policzek, a potem cieknie do kącika ust.
Odruchowo ją zlizałem. Ten sam posmak, który już dziś czułem. Pani pociągnęła
za moją smycz. Podszedłem pod samą sofę. Klęknąłem przy mojej Pani, a ona
przytuliła moją głowę do swojej nogi i zaczęła mierzwić moje włosy.
Słońce
ospale zachodziło za horyzontem, czerwona poświata wpadała do salonu. Leżałem
nago z pasem cnoty na penisie i spermą Pana na twarzy. To nie miało jednak
żadnego znaczenia, bo obok była Ona, moja Pani. Poczułem, że mój maluszek znów
próbuje uciec z klatki. Pani też to chyba zauważyła, trąciła go stopą. Lekko
drgnął jakby odpowiadając na pieszczotę.
Może byłem
nikim, ale byłem nikim mojej Pani.
Witam, fajnie się czytam to co piszesz. człowiek od razu przenosi się w świat bohatera tych opowiadań. Masz cała furę szczęścia że możesz służyć swojej Pani, to wspaniała kobieta, która jeszcze nie raz nas zaskoczy i doprowadzi do łez. Piszę że nas bo od niedawna przygarnęła mnie do swojego stada. Czcij naszą Panią i pisz bo widzę że sprawia jej to przyjemność. A przyjemność naszej Pani jest najważniejsza.
OdpowiedzUsuńPajacykk
Dziękuję za komentarz i cieszę się, że się podoba. Co do naszej Pani to gdyby to co piszę się Jej nie podobało to cały ten blog nie miałby sensu.
OdpowiedzUsuń