niedziela, 21 lipca 2019

Po przerwie


Wracaliście kiedyś do miejsc, których dawno nie odwiedzaliście, albo robiliście rzeczy, które sprawiały wam przyjemność, ale od dawna nie było na nie czasu? Przypomnijcie sobie jak wtedy się czuliście. Dziś właśnie tak miałem. Teraz gdy piszę to opowiadanie znów na szyi mam obrożę, na kostkach i nadgarstkach kajdanki. Moje sutki ściskają klamerki, a penis woła o wolność, którą ogranicza pas cnoty.
    
            Jest jednak kilka nowości. Na pasie cnoty mam zapięte elektrody, które dotykają końcówki „ogonka”. Całość przykrywają czarne lateksowe slipki z korkiem analnym.
            Zacznijmy jednak od początku. Od dawna nie miałem czasu albo okazji, żeby coś napisać i zająć się blogiem. Często wyglądało to tak, że rano włączałem gg tylko po to by powiedzieć Pani dzień dobry, a po całym dniu pracy i robienia projektów przed pójściem spać pisałem dobranoc Pani i tak wyglądał mój dzień. Dziś w końcu wróciłem do tego co tak ukochałem przez ostatni rok.
            Na początek założyłem pas. Choć właściwie chyba powinienem powiedzieć, że stoczyłem walkę z własnym penisem o to by raczył zmieścić się w klatce. W końcu nie masturbowałem się od tygodnia. Dostawałem erekcji na samą myśl o zamknięciu w pasie.
Z trudem założyłem największy ring. Włożenie samej klatki okazało się znacznie trudniejsze, nawet pod prysznicem z zimnej wody. Już myślałem, że bez zwalenie nie wejdzie. Z pomocą przyszli sąsiedzi, hałas na klatce przypomniał mi o tym, że obok są ludzie, gdyby zapukali po prostu bym nie otworzył, ale to zawsze działało. Tym razem to ja a nie mój penis stanąłem jak wryty. Nasłuchiwałem przez chwilę czy poszli. To wystarczyło, żeby penis opadł na tyle, że udało mi się wsunąć klatkę. Zapiąłem kłódkę i schowałem resztę do woreczka.
            Myślałem, że najgorsze mam już za sobą. Jak to zwykle bywa w takich chwilach grubo się pomyliłem. „Grubo” to dobre słowo, bo korek analny w majtkach, które kupiłem zdawał mi się wcale nie być analnym. Zdecydowanie za duży. Był większy niż mój penis zamknięty w pasie. Słowo jednak się rzekło. Musiałem założyć te slipki. Porządnie nasmarowałem korek, a potem odbyt i spróbowałem wsunąć slipki. Korek nie wszedł nawet do połowy, a ja już miałem oczy na wierzchu, nie mogłem do dalej dopchnąć. Po prostu nie byłem wstanie. Opuściłem slipki i ponownie natarłem korek. Nalałem sobie na palce lubrykantu i zacząłem sobie robić palcówkę, żeby choć trochę poszerzyć otworek. Wziąłem korek analny i spróbowałem go wsunąć. Ciągle szło ciężko. Stanąłem w największym rozkroku jakim mogłem i wypiąłem pośladki do góry, pchnąłem korek jeszcze raz i po chwili poczułem jak wskoczył do mojej dziurki. Bolało, miałem odruch by go wydalić. Odbyt ciągle z nim walczył, jakby przeszczep się nie przyjął, ale bez mojej pomocy nie był w stanie wygrać tej nierównej walki. Już miałem podciągnąć majtki gdy zdałem sobie sprawę, że ich nie wsunąłem a tylko włożyłem sobie korek w pośladki. Załamałem się na myśl, że będę to musiał zrobić jeszcze raz. Gdyby nie to, że mam tak wspaniałą Panią pewnie bym zrezygnował, wyjął go i rzucił w kąt, ale nie mogłem.
            Wyciąganie go też bolało. Wiedziałem, że tym razem muszę zrobić wszystko jak należy. Wsunąłem majtki, stanąłem w rozkroku, wypiąłem się i pchnąłem korek, bez efektu. Majtki nie pozwoliły zrobić mi tak dużego rozkroku jak za pierwszym razem. Zdałem sobie sprawę, że będzie trudniej. No cóż, bez bólu się nie obejdzie. Pochyliłem się znów i pchnąłem korek. Zacisnąłem zęby a po chwili intruz był już w środku. Czułem jak mój odbyt odruchowo się napina próbując się go pozbyć. Wsunąłem slipki do końca.
            Ciągle miałem skurcze, to nie był korek dla mnie. Zdecydowanie za duży. Bałem się wrócić do pozycji wyprostowanej. Dopiero po chwili mój odbyt zaprzestał walki, a ja spróbowałem zrobić kilka pierwszych kroków będąc tak wypełnionym. Wróciłem do pokoju z łazienki i wyjąłem czarną grubą obrożę usztywniającą szyję, kajdanki na ręce i nogi, spódnicę i smycz. Założyłem to wszystko lekko męcząc się z obrożą, która była trochę ciasnawa. Założyłem klamerki na sutki i podpiąłem elektrody do pilota, ciągle jeszcze nie włączonego. Reszty dopełniła smycz, którą przypiąłem się do nogi stołu. Chwilę zastanawiałem się zanim usiadłem, poczułem jakby ktoś nadziewał mnie na pal. Korek analny wchodził jeszcze głębiej! To przed chwilą wydawało się niemożliwe.
            Zacząłem pisać. Łańcuszek od klamerek wydawał się być dużo za ciężki i już po chwili czułem, że trzeba było wybrać same klamerki. Spódnica sprawiała, że nie mogłem złączyć nóg. Udami zgniatałem sobie jądra wystające poniżej pasa cnoty. Nie mogłem jednak rozszerzyć kolan, spódnica była zbyt ciasna a kostki miałem związane. Zacząłem pisać, ale po chwili przerwał mi sygnał przychodzącej wiadomości od Pani.
            -Włącz elektrody.
            Po chwili dostałem też wskazówki którego trybu mam użyć, oraz od jakiej siły zacząć. Klęknąłem obok stołu nie odpinając obroży. Wziąłem do ręki pilota i włączyłem wybrany przez Panią tryb. Na początku wydawało się to nawet przyjemne, delikatny dreszczyk przebiegał po moim żołędziu wraz z kręceniem pokrętłem dreszczyk zamieniał się w ból, kręciłem powoli, chciałem dotrzeć do końca, w tym trybie najgorsze chyba było to, że wibracje nie były stałe. Narastały do pewnej amplitudy a potem nagle słaby i tak w kółko. Nigdy nie wiedziałem czy są mocniejsze dlatego, że kręcę pokrętłem czy dlatego, że tak został zaprogramowany ten tryb. Poczułem mocniejsze kopnięcie i zacisnąłem zęby z bólu. Przy następnym najmocniejszym impulsie padłem na ziemie, na chwilę wypuściłem z rąk pilota, ale po chwili kręciłem już dalej. Kolejnego nie wytrzymałem. Niewiele brakowało a musiałbym zbierać z podłogi własne oczy. Szybko zmniejszyłem moc i wyłączyłem pilota. Ciągle dysząc i próbując złapać oddech wyszeptałem do kamery przeprosiny i zakończyłem nagrywanie. Chwilę zajęło mi dojście do siebie. Zapomniałem o korku analnym. Przynajmniej dopóki się nie ruszyłem.
            Znów siadłem do pisania. Roztrzęsiony i poddenerwowany czekałem na kolejne spotkanie z pilotem.
            Klamerki zaczęły być nie do zniesienia, ściskały moje sutki jak dwa imadła. Nie mogłem się skupić na pisaniu. Złamałem się i poprosiłem Panią bym mógł je zdjąć. Czekałem na odpowiedź. Wiedziałem, że chwilę to może potrwać. Zaciskał zęby z bólu wpatrując się w ekran laptopa. Na szczęści Pani odpisała po 10 minutach. Zgodziła się, ale musiałem to nagrać. Znów uklęknąłem i włączyłem kamerę. Najpierw śrubkami poluzowałem uścisk, a potem spróbowałem je zdjąć. Wraz z luzowaniem lewej poczułem tak silny ból, że nie byłem w stanie dokończyć i puściłem klamerkę, a ona z powrotem zacisnęła się na sutku. Zamknąłem oczy i złapałem ją znowu. Tym razem  udało się zdjąć. Kolej na prawą. Było trudniej, ale tym razem jej nie wypuściłem. Gdy uwolniła mój sutek sapałem zaciskając zęby z bólu. Złapałem się za sutki i zacząłem je delikatnie rozmasowywać.   
            Wyłączyłem kamerkę, przesłałem filmiki Pani i zacząłem znów pisać. Czułem swoim uległym umysłem, że to nie koniec, że czeka mnie jeszcze coś więcej. Gdzieś tam daleko w moim umyśle, niczym odległe światełko tunelu widziałem szansę na to, że po wszystkim czeka mnie orgazm. Ta myśl wlewała odrobinę nadziei, ale najpierw musiałem zasłużyć. Musiałem zadowolić i w pełni usatysfakcjonować moją Panią.
            Pani przestała odpisywać. Zostałem sam ze swoim bólem. Nie mogłem już usiedzieć, wierciłem się coraz bardziej. Wstałem, podciągnąłem spódnicę i kucnąłem w rozkroku dając ulgę ściśniętym jądrom. Czekałem na dalsze wskazówki. Chciałem ich. Bezczynne oczekiwanie okazało się być jeszcze gorsze. Nie mogąc skupić uwagi na niczym innym koncentrowałem się jedynie na korku w moim tyłku. Chciałem go wyjąć. Byłem coraz bardziej niespokojny i nerwowy. Nie mogłem jednak zrobić nic wbrew Pani. Gdybym zrobił coś takiego szansa na orgazm przepadła by całkiem.
W końcu dostałem wiadomość od Pani. Nadzieja, że bezczynność właśnie się skończyła. Nadzieja umarła tak szybko jak się pojawiła, Pani napisała tylko, że jest zajęta i znów zostałem sam. Poluzowałem trochę slipki, ale nic to nie zmieniło. Musiałem czekać.
Nachodziły mnie straszne myśli. Minęły już ponad 3h odkąd założyłem pas. Co jeśli będę tak musiał spędzić noc? Co jutro z pracą? Mam iść do pracy z tym korkiem analnym i w pasie cnoty? To chyba byłoby dla mnie za dużo. Jeśli je zdejmę bez Pani zgody będę musiał liczyć się z kara. Pytanie jaką? To, że będę sprzątał po kilku następnych swoich orgazmach nagle wydało mi się oczywistością. Nie znosiłem smaku własnej spermy. Czułem się wtedy upodlony i obrzydzony do samego końca. To było wbrew mojej heteroseksualności. Jakby ogromny korek analny w moim odbycie był dowodem mojego męstwa… zdałem sobie sprawę z tego, że to swojego rodzaju paradoks. Facet z korkiem analnym w tyłku brzydzi się wylizaniem kilku kropel spermy.
Czas płynął, a Pani ciągle nie było. Byłem cały mokry, nawet lateksowe majtki przemoczyłem. Chciałem się czymś zająć, ale nie byłem w stanie. Co chwilę wracałem do opowiadania dopisując jedno czy dwa zdania. Czułem się zniszczony i upokorzony. Wiedziałem, że zapamiętam ten dzień na długo, może to miała być nauczka, że powinienem więcej czasu poświęcać mojej Pani?
Minęło kolejne pół godziny i ciągle bez zmian. Czułem… no właśnie, już nawet nie wiem jak to nazwać. Ból, tak to na pewno był ból, ale nie tylko to co teraz przeżywałem było dużo gorsze, ból można znieść, upokorzenie też, a co jeśli Ci powiem, że może ten ból i wstyd przerwać w każdej chwili? Dalszy ciąg to tylko Twój własny świadomy wybór. Pani nie zostawiła by mnie samego na tak długo. Musiał ktoś do Niej przyjść, więc jeżeli zdejmę to wszystko prawdopodobnie nie będzie mnie o nic winić. Już raz dziś poległem przy elektrodach. Drugi raz nie zamierzałem. Pytanie było jak długo będę się trzymał tej kwestii? Godzinę? Dwie? Kiedy polegnę? Kiedy się złamię? Czy w ogóle mam szansę przetrwać? Bo jeśli nie to po co ciągnąć to wszystko?
Jest! Pani wróciła. Mogę wyjąć korek! Nawet sobie nie wyobrażacie jaka to jest ulga. Nie od razu chciał wyskoczyć. Przez chwilę bałem się, że nie wyjdzie. Oczami wyobraźni już widziałem jak jadę na SOR i dostaję zastrzyk rozkurczowy, a lekarz wyjmuje z mojego odbytu korek analny, ale na szczęści obyło się bez tego. Ciągle zostałem w pasie cnoty.
Kolejne minuty zleciały mi na rozmowie z Panią. W końcu przyszedł czas by znów podpiąć elektrody. Inny tryb. Tym razem dłużej było przyjemnie, lekkie impulsy elektryczne stymulowały mojego penisa i na chwilę nawet stanął, ale potem przyszło mocniejsze i zamiast stękania z przyjemności stękałem z bólu powoli dokręcając kółko. Gdy dotarłem do końca sam byłem zdziwiony, że to już. Chwilę zostawiłem włączone na najwyższych obrotach, kusiło mnie żeby zmienić na poprzedni tryb i zobaczyć jak to będzie tak na maksa, ale zrezygnowałem. Sporo już dziś przeszedłem. Wyłączyłem elektrostymulację i zatrzymałem nagrywanie.     
Przyjemnie było usiąść przed laptopem nie czując się nadziewanym na pal. Po chwili rozmowy Pani pozwoliła mi zdjąć kajdanki i obrożę, ale ciągle musiałem zostać zamknięty w pasie cnoty. Czułem się w końcu Jej własnością. Od dawna mi tego brakowało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz